zajęcia dodatkowe w przedszkolu

Nie posyłaj dziecka na zajęcia dodatkowe!

Jak zwykle jestem czarną owcą. Odmówiłam posyłania swoich pociech na zajęcia dodatkowe. Jako JEDYNA mama w przedszkolu. Dlaczego?

Na wstępie wyjaśnię, że nie chodzi tu o gimnastykę korekcyjną, język angielski czy rytmikę. Ze względu na fakt, że jest to przedszkole prywatne te zajęcia odbywają się w ramach podstawy programowej. Chodzi o takie zajęcia jak m.in. o: taniec, ceramika, robotyka, szachy, indywidualna nauka gry na pianinie, basen, zajęcia sportowe z piłeczkami czy tenis.

W grupie maluszków (dzieci w wieku 2,5-3latka) WSZYSTKIE dzieci oprócz mojego zapisały się na taniec oraz na zajęcia sportowe z piłeczkami. W grupie średniaków (4-5-latki) WSZYSTKIE dzieci chodzą na taniec, piłeczki, ponad połowa grupy na szachy, basen i tenis.

Aby rzucić Wam więcej światła jak wygląda edukacja w naszym przedszkolu, dodam tylko, że jest to przedszkole językowo-artystyczne, którego celem jest rozwój kreatywności dzieci przy wykorzystaniu ruchu i zabawy jako podstawowej aktywności dziecka. Dlatego też dzieci mają:

  • język angielski – codziennie 30 minut zajęć plus kontakt z językiem w codziennych sytuacjach (panie posługują się nim doskonale); używane metody: Language Immersion Method- zanurzenie w obcym języku oraz Total Physical Response- dziecko uczy się najpierw słuchać nowego języka, a następnie ruchem ciała reagować.
  • język hiszpański – raz w tygodniu 30 minut zajęć, metody analogiczne do języka angielskiego
  • zajęcia muzyczno-rytmiczne – 2 razy w tygodniu; obejmujące m.in.: śpiewanie, tańczenie, pląsanie, improwizacje taneczne, poznawanie instrumentów perkusyjnych, pracę nad plastyką ruchu i jego organizacją w przestrzeni, rytmikę Dalcroze’a, system Orffa, Labana, pedagogikę zabawy oraz elementy muzykoterapii.
  • zajęcia kreatywne – 2 razy w tygodniu; obejmujące m.in. gimnastykę wyobraźni- zabawy rozwijające ekspresję ruchową i aktorską, tańce świata, twórcze filcowanie, bezpieczne eksperymenty fizyczne i poznawanie alternatywnych metod plastycznych (malowanie palcami, gąbkami, itd.).
  • zajęcia z logopedą – 1 raz w tygodniu; obejmujące: wczesną nauką czytania według metody dr Cieszyńskiej, ćwiczenie koordynacji ruchowo-wzrokowej, stymulacje lewopółkulowe
  • gimnastykę ogólnorozwojową i korekcyjną
  • zajęcia z psem terapeutycznym – 1 raz w miesiącu

Dodatkowo, co miesiąc są bonusowe atrakcje takie jak:

  • teatr
  • spotkania z ciekawymi ludźmi [We wrześniu był Pan Policjant i kierowca lawety. Wrażenia były tak wielkie, że moje dzieci odmówiły spania do g.22 tego dnia]
  • wycieczki (ostatnia do parku krajobrazowego)

Wróćmy do pytania: dlaczego nie posyłam dzieci na zajęcia dodatkowe?

Książka, którą pokochały mamy! Kliknij!

  1. Dzieci są nadmiernie obciążone

Podstawowy grafik obejmujący obowiązkowe zajęcia pęka w szwach. Dzieci, zaraz po śniadaniu rozpoczynają naukę: angielski, zajęcia z logopedą, wycieczka, obiadek, drzemka, podwieczorek, rytmika, itd.

Z perspektywy dorosłego człowieka, przyzwyczajonego do profesjonalnych kursów i szkoleń, od których wymagamy fachowej wiedzy i umiejętności, a najlepiej gwarancji wzrostu wynagrodzenia, to oczywiste, że oczekujemy od procesu edukacyjnego dużego tempa i konkretów. Ale czy nie przesadzamy, stosując te same kryteria w przypadku edukacji dzieci?

Psycholodzy i pedagodzy przekonują, że przedszkolakowi zajęcia dodatkowe nie są niezbędne do rozwoju. Ponadto, nie ma żadnych dowodów na to, że jakiekolwiek zajęcia dodatkowe przyśpieszają rozwój. Nie da się przyspieszyć rozwoju, ale można go za to utrudnić, gdy dziecko będzie przemęczone.

  1. Dzieci nie mają czasu się nudzić

Podstawowym narzędziem rozwoju powinna być właśnie swobodna zabawa (której w naszym przedszkolu jest jak na lekarstwo już teraz, a co dopiero z kolejnymi zajęciami). Nuda, którą tak bardzo chcemy wyplenić z życia naszych dzieci ma niesamowicie pozytywny wpływ na rozwój młodego człowieka:

  • Motywuje do podjęcia działania i wspiera poszukiwanie twórczych rozwiązań
  • Poprawia funkcjonowanie procesu myślenia
  • Rozbudza ciekawość świata
  • Zachęca do eksperymentowania i myślenia out of the box

Polecam Wam wspaniałe wystąpienie Cindy Foley (badaczki i matki dwójki dzieci) na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=ckxiJDnlmeA

  1. Po co płacić podwójnie?

Skoro jest gimnastyka ogólnorozwojowa i korekcyjna czy uniemożliwia ona zabawę z piłeczkami (200zł za semestr)? Moja mama jest doktorem rehabilitacji i sama prowadziła przez 10 lat zajęcia z gimnastyki korekcyjnej w ośrodku zdrowia, więc co nieco na ten temat wiem. Piłeczki różnego rodzaju są tam podstawowym narzędziem pracy, zwłaszcza z małymi dziećmi. I analogicznie: skoro są zajęcia muzyczno-rytmiczne oraz dodatkowo zajęcia kreatywne, w ramach których poznaje się tańce świata to po co płacić za tańce (150 zł za semestr). No chyba, że rodzicowi zależy na tym, żeby 2,5 latek tańczył oberka pod okiem Augustina Egurroli.

Moją chłopską logikę potwierdza Ministerstwo Edukacji Narodowej podając, że zajęcia takie, jak zajęcia umuzykalniające, taneczne, plastyczne itp. znajdują się w podstawie programowej, a ich realizacja należy do obowiązków przedszkola (Ustawa z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (j.t. Dz. U. z 2015 r., poz. 2156 ze zm.). Po co więc mnożyć byty?

  1. Wychowujemy nieporadne dzieci

Posyłając dziecko na zajęcia z garncarstwa pewnie nie zależy nam na tym, aby był kiedyś garncarzem (chociaż, kto wie jak pokręcone są fantazje rodziców), ale żeby rozwijał swoją kreatywność. Tymczasem często takie zajęcia mają całkowicie przeciwny wpływ. Wszystko na dziecko czeka, glina, stoliczki przygotowane są do pracy, fartuszki no i jest oczywiście instruktor, który krok po kroku prowadzi zajęcia jak wykonać wazonik. A gdzie lekcja samoorganizacji dziecka, gdzie jest przestrzeń na jego swobodną twórczość? Więc takie dziecko wraca do domu z pięknym wazonikiem, który zaraz rzuca w kąt i dalej snuje się po domu, bo co robić, kiedy nikt nie daje instrukcji? Nie wspominając, że kiedy ten mistrz rzemiosła, który wykonał to cudne, acz nikomu niepotrzebne dzieło, stanie przed wyzwaniem posprzątania swojego pokoju, czy zamiecenia podłogi, zapewne skapituluje. Bo nikt nie poinstruował. Nikt nie zorganizował pracy. Może powinnam wprowadzić szkolenia dla dzieci jak sprzątać dom, albo jak zmywać naczynia… ?

Obrywają też relacje z rówieśnikami. Bo jak rozwiązywać konflikty, radzić sobie w różnych sytuacjach społecznych, kiedy wszędzie jest się pod nadzorem i opieką dorosłych?

  1. Nie popieram takiej formy zastępczego rodzicielstwa

Wydaje mi się, że dla wielu rodziców zajęcia dodatkowe to taki lek na wyrzuty sumienia, że nie spędzają z dzieckiem wystarczająco dużo czasu, lub nie chcą go spędzać, lub nie potrafią. Tłumaczą to sobie i dzieciom, że to wspomaga ich rozwój, rozwija umiejętności, itd. Tylko w tym wszystkim zapominają, że oprócz rozwoju intelektualnego, bardzo ważny jest również rozwój emocjonalny, który bez obecności rodziców, zainteresowania dzieckiem i czasu spędzonego z nim, nie będzie przebiegać prawidłowo.

Czy tak trudno wykroić w ciągu tygodnia 2 godziny na wyjście na basen? Czy nie można wymyślić razem z dzieckiem własnego tańca do dźwięków przebojów z lat naszej dzieciństwa? Naprawdę chcemy, żeby większość wspomnień naszego dziecka z dzieciństwa to były historie, które dzieją się bez udziału najbliższych osób?

No to włożyłam kij w mrowisko. Strasznie jestem ciekawa, jaki jest Wasz stosunek do tego?

12 myśli na temat “Nie posyłaj dziecka na zajęcia dodatkowe!

  1. Podpisuje się rękami i nogami pod wpisem Socjomatki 🙂 mimo że jestem młodą mamą -maluch ma 1,5 roku to wiem jak ważne jest WSPÓLNE spędzanie czasu. Ten uśmiech kiedy po raz 3 w ciągu 10 minut padam na podłogę i po raz setny udaje że kicham:) wiem głupoty ale niesamowicie zbliżają i wypełniają czas, a tego jest coraz mniej bo praca, szkolenia, obowiązki. Nie wyobrażam sobie wracać z dzieckiem o 19 do domu po całym dniu jego zajęć. Musi być czas na nasze wspólne zabawy i odkrywanie świata. Nikt go tego lepiej nie nauczy niż my -rodzice.

  2. A już się wystraszylam,że ten angielski,który jest w przedszkolu to za dużo. Uff na szczęście nie o to chodziło. I też nie o wspólny basen. Choć zapisałam dziecko na tenis gdyż jest bardzo ruchliwy i potrzebuje swoją energię uzewnetrznić. Poza tym staram się po południu jeździć razem na rowerze albo jakiś wspólny spacer. U nas w przedszkolu też sporo zajęć jak wyżej, nie ma hiszpańskiego,a zamiast psa jest koń. Jak to moja koleżanka powiedziała: zabieram dziecko z przedszkola wybawione i nie potrzebuję nigdzie wozić. Sprzątania też uczę w domu choć jak po grudzie. Za tp bardzo chętnie podlewa drzewka i ogródek. ?

  3. Powiem wprost – przyjemnie jest czytać taki wpis.

    Powiem więcej, może to już desperacja, ale szukam wszędzie. Nie wiem z jakiego miasta jesteś, autorko, ja jestem z Krakowa. Moje dziecko jest w 3 grupie w przedszkolu, właśnie straciło swoją najlepszą koleżankę z sąsiedztwa, którą rodzice zapisali na te przeklęte zajęcia dodatkowe. 6 razy w tygodniu, w dni powszednie dziecko wraca do domu o 19, w sobotę o 13-14.

    Moje dziecko nie rozumie co się stało, smutne chodzi po wspólnym ogródku, nie rozumie czemu może się bawić i mieć normalne dzieciństwo jak dawniej, a dziecko XXX które jeszcze miesiąc temu się z nim codziennie bawiło musi “chodzić do pracy jak dorośli”.

    Dodam że w tej rodzinie się nie przelewa, rodzina ma generalnie czas być z dzieckiem popołudniami, ale została podjęta decyzja o tzw pierdylionie zajęć dodatkowych. Nie rozumiem.

    Szukam więc osób z Krakowa, które mają dzieci w wieku 4-5-6 lat, których nie zamierzają w tygodniu posyłać codziennie na zajęcia dodatkowe. Rzecz jasna nie mam nic przeciwko 1, góra 2 takich zajętych popołudni w tygodniu, sama za rok zapiszę dziecko za jakieś dżudo czy karate jak będzie chciało, ale szukam do towarzystwa dla mojego dziecka koleżanki lub kolegi, który/a ma choć co drugie popołudnie w tygodniu wolne na zabawę.

    Oczywiście możemy zaprosić do nas i urządzić jakieś fajne zabawy kreatywne, ćwiczenia, gry , wspólne czytanie. Ale nie z obcym instruktorem tylko z nami, rodzicami 🙂 Można iść wspólnie na plac zabaw, cokolwiek.

    Centrum miasta, ale to w sumie bez dużego znaczenia.

    1. Hej Liliano!
      Smutna historia przyjaciółki Twojej córeczki.. Strasznie żal mi dzieci, które nie mają możliwości nawiązywać autentycznej, głębokiej więzi z rodzicami, z samym sobą i zamiast tego pracują nad rozwojem “kluczowych umiejętności”.
      Co do propozycji spotkania- napisz proszę na FB wiadomość- poślemy do wszystkich mam z Krakowa- może jest nas więcej 🙂

  4. Świetny artykuł. U nas w przedszkolu (Warszawa) na spotkaniu organizacyjnym głównym wątkiem było przedstawienie oferty zajęć dodatkowych (płatnych). Zastanawiam się tylko, po co obciążać 3 latków dodatkowymi zajęciami, skoro oni nawet nie zaadoptowali się do warunków przedszkolnych, do nowego rytmu dnia i rozstań z rodzicami.

    1. Dokładnie. Po którymś zebraniu w przedszkolu opisywałam na fanpagu kuriozalną sytuację, która miała miejsce u nas. Rodzice posyłający dziecko do przedszkola artystycznego poproszeni w ramach ice-breakera o wypisanie 5 faktów o sobie musieli zaglądać przez ramię, bo nie wiedzieli co to może być… Dzieci profilaktycznie zapisane na wszystkie zajęcia dodatkowe z góry na dół. Co by nie zostały dotknięte jakąś formą braku, zapewne. Żal.

  5. Widzę, że wpis z 2017, kiedy moje dziecko dopiero zjawiło się na świecie. Dziś to przedszkolak.
    Dobrze czytać takie treści, dobrze, że wielu rodziców wyłamuje się z tego patologicznego kieratu zajęć dodatkowych. Absolutnie nie rozumiem dlaczego ludzie tak konsekwentnie pozbywają się swoich dzieci z życia, a potem żyją pretensjami, że trudno dogadać się z nastolatkiem, że dziecko wyjechało na studia do innego miasta i nie odwiedza etc.
    My rodzice, też mamy wiele do zaoferowania, jesteśmy w czymś dobrzy. Na etapie przedszkola wielu z nas może nauczyć swoje dzieci obcowania z plastyką, sportem, niekiedy nawet z szachami, językami obcymi i wieloma innymi.
    Jako dziecko uwielbiałam rysować/malować etc. Przy swoim dziecku odkrywam, że to nie minęło, ale za to teraz jest taka mnogość i wybór materiałów, że pojęcia nie miałam. I nie kosztuje to majątku.
    Pływać nauczyłam się jako dorosła, ale bardzo to polubiłam i nie wyobrażam sobie, żeby moje dziecko chodziło na basen do instruktorów, zamiast bawić się i przy okazji stopniowo nauczyć się pływać przy mnie.
    Tata jest rewelacyjny w szachy, ale oprócz szachów jest ogromny wybór ciekawych i rozwijających planszówek, w które może nauczyć się grać każdy i dzielić to z dzieckiem.
    Jesteśmy sportowcami, wiec w tym wypadku nasze dziecko nie ma wyjścia i trenuje te sama dyscyplinę od 3rż. Prowadzimy zajęcia dla dzieci, w których uczestniczy i to będzie przewodnia sprawa, bo zwyczajnie tym żyjemy i z tego żyjemy. Ale, co ciekawe, wiele dzieci uczęszcza na te zajęcia razem ze swoimi rodzicami. Niektórzy rodzice tez chcą być blisko swoich dzieci, wiec zakładają kimona i pomagają podczas treningu, a wieczorem sami przychodzą na trening dla dorosłych w konsekwencji. W dalszej kolejności razem ze swoimi dziećmi biorą udział w zawodach sportowych.
    Trzeba łączyć pasje, uczyć dzieci tego, co sami potrafimy i lubimy. Jest wtedy w tym zabawa, budowanie relacji, ale tez konkretna nauka umiejętności i zdobywanie wiedzy. Pomijam już oszczędność czasu i pieniędzy.

  6. Wszystko Ok…ale co z przedszkolem nie prywatnym w małej miejscowości,ktore działa jak„Przechowalnia dzieci”?Nawet nie ma możliwości wyboru przedszkola bo konkurencja zerowa…czy w takim razie wozić na zajęcia dodatkowe?

    1. Nie ma tu zero-jedynkowych odpowiedzi. Przyjrzyj się jak wygląda rozkład dnia w Waszym przedszkolu. Czy dziecko jest przeciążone zajęciami, czy zdecydowanie czujesz, że jest ich za mało i dziecko samo zgłasza jakieś konkretne zainteresowania?

  7. Ups… Czuję się teraz złą matką… Wysłałam mojego 5- latka na dodatkowe zajęcia (Judo i basen). Na pewno nie brakuje nam wspólnego kontaktu, bo często gotujemy w kuchni układamy puzzle, rysujemy itp. Jednak jest to istota tak wypełniona energią, że w domu (dosłownie) skakał po łóżku, stole, szafkach (taka forma “zabawy” która mnie przyprawiała o zawał serca). Decyzję o takiej ilości zajęć podejmowałam stopniowo obserwując syna, jak później zachowuje się po przedszkolu. Dopiero gdy zaczął chodzić na te zajęcia 3 razy w tygodniu, “uspokoił się” (tzn zaczął bawić się samochodzikami i innymi zabawkami ale bez tych piruetów po całym mieszkaniu) . Po pierwsze, nie zmuszałam go do uczęszczania na te zajęcia tylko rozmawiałam i pytałam czy chce. Zanim wybraliśmy Judo, chodził na tańce, ale szybko się znudził więc odpuściłam. Obecnie jest bardzo zadowolony i pomimo wakacji co chwila pyta kiedy znów będzie chodził na Judo i na basen.
    Nie zmienia to jednak faktu, że wielu rodziców naprawdę przesadza i wypełnia po brzegi kalendarz zajęć dla dzieci, co jest złym rozwiązaniem (hipokrytka🤪) . Przede wszystkim obserwować własne dzieci i starać się odpowiadać na ich potrzeby a nie zaspakajać swoje niespełnione ambicje.

Dodaj komentarz